Miłościwie panujący nam rząd zaakceptował wysoce niekorzystną dla Polski umowę PGNiG z Gazpromem. Na dzień dobry tracimy 400 mln USD oraz kontrolę nad rurociągiem Jamał.
W normalnym kraju opozycja na długo przed takim zdarzeniem krytykowałaby rząd za niekorzystne dla państwa decyzje, a po podpisaniu domagałaby się Trybunału Stanu dla polityków odpowiedzialnych za tak skandaliczną umowę.
Tymczasem PiS nabrał w tej sprawie wody w usta i całą uwagę skupia na bzdecie o nazwie afera hazardowa. Ta afera została wykorzystana przez rząd PO-PSL dla przykrycia przekrętu gazowego i ja to rozumiem. Dziwi mnie natomiast, że taki gracz polityczny, jakim jest Jarosław Kaczyński, daje się omamić rzekomą aferą, pozostawiając bez rakcji sprawy naprawdę dla Polski ważne.
Jednyne wyjaśnienie, jakie nasuwa mi się w związku z tą sprawą jest takie, że Rosjanie mają jakieś haki na któregoś z bliźniaków. Nie bez powodu uczestnikiem obrad w Magdalence był Lech Kaczyński. Kiszczak musiał mieć pewność, że Kaczyński będzie realizował wyznaczone mu zadania. Oznacza to, że Kaczyński jest jakoś umoczony we współpracę z SB i są na to konkretne dowody, którymi dysponują Rosjanie.
Dlatego Kaczyńscy mogą sobie wygadywać co chcą, ale nie wykonają ani jednej operacji, która mogłaby zagrozić rosyjskim interesom w Polsce.
PiS nie reprezentuje interesów swoich wyborców, lecz interesy szantażystów bliźniaków.